Nie śpisz po nocach, bo twoje dziecko nie ma apetytu i obawiasz się o jego prawidłowy rozwój? Spokojnie – to, że dziecko mało je, nie oznacza jeszcze, że coś jest z nim nie w porządku.
Każdy człowiek ma indywidualne preferencje smakowe oraz sposób odżywania. Takie same mechanizmy występują u dzieci. Jeśli maluch koleżanki zjada wszystkie przygotowane przez nią potrawy i opróżnia talerz do czysta, a twoje dziecko wciąż grymasi przy jedzeniu, nie oznacza to od razu, że jesteś złą matką. Być może twoja pociecha po prostu nie jest smakoszem i od jedzenia woli inne czynności.
Powodem do niepokoju powinien być jednak spadek masy ciała. Jeśli dziecko nie przybiera na wadze, rośnie zbyt mało do wieku – idźmy z nim do lekarza. Być może cierpi na jedną z chorób tarczycy, schorzeń związanych z przemianą materii lub niedoborem hormonów.
Monotematyczny jadłospis kilkulatka
Ale kiedy twój mały niejadek rozwija się prawidłowo, naprawdę nie ma powodów do zmartwienia. Niestety, zawsze tak samo reagujemy na widok prawie pełnego talerza po obiedzie dziecka. A może... po prostu mu nie smakuje? Wiem, że trudno przyjąć taką wątpliwość, bo przecież wszystkie gotujemy dobrze, smacznie i nikt się dotąd nie skarżył.
A jednak dzieci mają dość specyficzne gusty żywieniowe. Po pierwsze – są monotematyczne. Jeśli uprą się na jajka, trzeba je przygotowywać codziennie. Chociaż już nie możemy na nie patrzeć, na nic zdają się tłumaczenia dziecku, że może spróbowałoby innego śniadania. „Nie. Chcę jajko” – brzmi zdecydowana odpowiedź malucha. Oczywiście, można i trzeba próbować zachęcać do próbowania różnych specjałów. Bo inaczej może nas spotkać sytuacja, w której nastoletnie dziecko nadal będzie optować za dwiema, maksimum trzema znanymi i lubianymi przez siebie potrawami. A nie trzeba dodawać, że w tym menu rzadko mieszczą się bogate w owoce i warzywa dania. 16-letnia córka koleżanki kolejny rok testuje cierpliwość swojej mamy, godząc się tylko na ziemniaki, kotlet schabowy, ewentualnie kurczaka. I musowo ogórek kiszony. Zestaw jak do kielicha...
Nie zmuszaj!
Kiepskim pomysłem i nigdy niezdającym egzaminu jest przymuszanie dziecka do jedzenia. Maluch buntuje się na odgórne polecenia już z samej zasady. W ten sposób osiągniemy przeciwny do zamierzonego efekt, a może skończyć się rzeczywiście sporą niechęcią, a wręcz nienawiścią do jedzenia.
Można za to pobawić się z dzieckiem w kosztowanie. Uwaga - kosztowanie potrawy polega na podaniu jednej łyżeczki dania, a nie zasypania nim całego talerza. Wyrobimy w dziecku nawyk próbowania wszystkiego, co dotąd nieznane oraz umożliwimy mu samodzielny wybór konkretnej potrawy. A dzieci lubią decydować.
Mały kucharz w akcji
Czasem zdarza się też, że jedzenie jest bez zarzutu, natomiast podane w mało apetycznej formie. Dzieci jedzą oczami i lubią kolory. Postarajmy się zatem podawać dania w estetyczny sposób, tak aby chciało się jeść już na sam ich widok. Zawiesiste zupy, wszelkie breje nawet wrażliwego dorosłego mogą zniechęcić do jedzenia. Jeśli maluch będzie miał dobre skojarzenia z jedzeniem, z pewnością wpłynie to pozytywnie na jego apetyt.
Warto zaprosić też pociechę do kuchni i zaproponować przygotowanie wspólnego posiłku. Zupełnie inaczej się je samodzielnie lub prawie samodzielnie przygotowane dania. Jeśli kulinarny eksperyment się powiedzie, koniecznie trzeba podać go na stół, z zaznaczaniem, kto jest jego autorem. A jeśli się nie powiedzie... cóż... czasem warto się zmusić do przełknięcia choć łyżeczki „specjału”, aby nie zrobić przykrości maluchowi. Rodzicielstwo w końcu wymaga poświęceń...
Magda Wieteska